Kapitalizm w Korei ma się świetnie. Koreańczycy, szczególnie ci lepiej sytuowani, popierają twarde prawa rynku, niewidzialną rękę konkurencji, która efektywnie odsiewa ziarno od plew. Życie to walka o przetrwanie, gdzie słabszy musi siłą rzeczy paść w końcu ofiarą silniejszego. Golem w tej walce jest pieniądz. To ilość zer na koncie określa wartość człowieka, świadczy o jego sukcesie i pozycji w społeczeństwie, daje mu władzę, a nawet przywilej bezkarności. Niektórzy z zerami się rodzą, inni nie widzą innego wyjścia i pną się na szczyt zerowej piramidy zaprzedając po drodze własną duszę.
Ta bezlitosna, pozbawiona niezależnej i mądrej regulacji postać kapitalizmu powoli zaczyna się Koreańczykom odbijać niesmaczną czkawką. Spowodowane chciwością biznesmenów narodowe tragedie (np. zawalenie się domu handlowego Sampoong– 502 ofiary i 937 rannych, czy katastrofa promu „Sewol”– 314 ofiar) wywołują coraz większy ferment w koreańskim społeczeństwie. Koreańczycy częściej i dobitniej dają wyraz swojemu zaniepokojeniu pogłębiającymi się nierównościami społecznymi oraz gorszącymi nadużyciami uprzywilejowanych – jedni w proteście odbierają sobie życie, czasami wybierając ku temu dosyć drastyczne środki jak samopodpalenie, inni prowadzą głodówki, jeszcze inni aktywnie uczestniczą w pokojowych manifestacjach. Niestety jak dotąd niewiele się zmienia.
Papież Franciszek takiego stanu rzeczy również nie zdołał zrewolucjonizować. Nikt zresztą tego od jego czterodniowej wizyty w Korei nie oczekiwał. Była to jednak wizyta niezwykle ważna, bo pokazała, że człowiek u władzy może być po prostu ludzki, a przez to dodała wiary tym, którzy o człowieczeństwo w człowieku walczą. Papież ujął serca Koreańczyków przesłaniem kładącym nacisk na szacunek dla bliźniego bez względu na warstwę społeczną, do której należy. Podkreślił konieczność okazywania współczucia i zrozumienia tym, którzy w swoim życiu doznali cierpienia. Ostrzegał przed „kulturą śmierci” i nieludzkimi modelami ekonomicznymi, które tworzą nowe formy biedy i marginalizują robotników. W jego przemowach nie było przy tym straszenia ogniem piekielnym, czy indoktrynacji jedynie słuszną wiarą. Może dlatego właśnie przystępność, prostolinijność i wrażliwość Papieża stały się na krótką chwilę opatrunkiem ulgi w krwawiącym koreańskim społeczeństwie i to niezależnie od przekonań religijnych jego obywateli (w Korei jedynie ok. 11% społeczeństwa to katolicy).
![]() |
Plac Gwanghwamun, gdzie podczas mszy beatyfikacyjnej zebrało się ok. miliona Koreańczyków. Źródło: Hankyoreh |
Osobiście uważam się za agnostyka. Daleko mi do wielu nauk Kościoła katolickiego, a od przynależności do jakichkolwiek instytucji i zgrupowań religijnych (i wszelkich innych) wzbraniam się rękami i nogami. Muszę jednak powiedzieć, że papież Franciszek zaimponował mi nie tylko swoją postawą, ale też i konsekwencją. Zamiast luksusowego samochodu do poruszania się po ulicach Korei wybrał KIA Soul, auto kompaktowe, na które przeciętny Koreańczyk może sobie raczej pozwolić. Postąpił tak w kraju, gdzie możni czy ludzie przy władzy poruszają się jedynie w furach, na widok których bieleje oko; w kraju gdzie wygląd i eksponowanie swojej majętności to fundament statusu społecznego i wszelkiego autorytetu. Co jednak ważniejsze większość swojego czasu Papież zamiast prominentnym poświęcił tym na rozdrożu. Nawet beatyfikacja 124 katolickich męczenników zeszła jakby na dalszy plan. Na swoją mszę na Myeongdong zaprosił rodziny ofiarkatastrofy promu „Sewol” (podczas swojego pobytu nosił żółtą wstążkę, symbol solidarności z poszkodowanymi), zwolnionych pracowników Ssangyong Motors (25 popełniło samobójstwo lub utraciło życie w wyniku obrażeń odniesionych podczas starć z bojówkami), uczestników „tragedii Yongsan” (6 osób zginęło w pożarze w czasie starć policji z protestującymi przeciwko przymusowej eksmisji podyktowanej planami przebudowy terenu), „comfort women”, czyli kobiety zmuszane do świadczenia usług seksualnych żołnierzom japońskim za czasów okupacji 1910-1945, uciekinierów z Korei Północnej i wielu innych. Papież zdawał się znać każdą z bolesnych historii zgromadzonych i potrafił się do niej odpowiednio odnieść.
![]() |
Kim Yong Ho, ojciec Yu Min, która straciła życie w katastrofie promu Sewol. Kim prowadzi głodówkę w celu wywarcia presji na administracji rządowej i wprowadzenia tzw. Specjalnego Prawa Sewol. Źródło: Hankyoreh |
Franciszek wyszedł również do ludzi. Spotkał się między innymi z Kim Young Oh, znanym bardziej jako ojciec Yu Min, dziewczynki, która była pasażerką feralnego promu „Sewol”. Kim Young Oh głoduje już od prawie półtora miesiąca (waży obecnie 47kg, a jego stan określany jest jako krytyczny) próbując w ten sposób wspomóc przeforsowanie tzw. Specjalnego Prawa Sewol, które pozwoliłoby na upublicznienie szczegółowych działań administracji rządowej 16 kwietnia 2014, kiedy to prom zatonął. W imieniu rodzin ofiar Kim chce dowiedzieć się, czy pasażerowie stracili życie w wyniku zafałszowanych raportów z miejsca katastrofy, czy zwykłego zaniedbania i obojętności prezydent Park. Przypomnę tutaj, że 10 ciał ciągle jeszcze nie odnaleziono (5 uczniów i 2 nauczycieli Danwon High School, 2 dorosłych pasażerów oraz siedmioletniego dziecka). Papież rozmawiał z ojcem Yu Min i innymi rodzicami ofiar, a pozostałym dodał otuchy listem oraz upominkiem w formie różańców. Franciszek odwiedził również wioskę Kkottongnae (z trochę innych względów jedyny kontrowersyjny punkt w programie wizyty), w której mieszka ok. 2000 niepełnosprawnych, chorych i bezdomnych. Dotykał ich, całował i błogosławił podobnie jak podawane mu podczas przejażdżki papamobile niemowlęta. Naturalnością swojego zachowania wprawił Koreańczyków w osłupienie, ale też i totalny zachwyt.
![]() |
Papież Franciszek w wiosce Kkottongnae, gdzie mieszka 2000 niepełnosprawnych, chorych lub bezdomnych. Źródło: Hankyoreh |
Bezwyznaniowcy (ok. 46% koreańskiego społeczeństwa), agnostycy, buddyści, wszyscy chyba byli pod ogromnym wrażeniem osobowości papieża Franciszka. Nie zabrakło jednak i słów krytyki – niektórzy zarzucali Papieżowi komunistyczne, a już na pewno socjalistyczne zapędy – argument, którym w Korei szasta się na lewo i prawo wobec wszystkich, którzy zwracają uwagę na brak zabezpieczeń społecznych oraz tych, którzy są za zjednoczeniem obu Korei. Wizyta Franciszka również nie była na rękę protestantom (ok. 18% Koreańczyków), do których zaufanie maleje z roku na rok z powodu licznych afer korupcyjnych (np. defraudacje przywódcy magakościoła Yoido Full Gospel Church), skandali na tle seksualnym (jeden z liderów założonego przez siebie kościoła zmuszał kobiety do stosunków seksualnych twierdząc, że w ten sposób dostąpią one boskiej łaski), ale także i codziennej działalności poniektórych członków tej organizacji. Osoby, które na ulicy przez megafony strzelają wiarą w przypadkowych przechodniów, dźwigają krzyże wyśpiewując rychłe nadejście boskiej sprawiedliwości i konieczność nawrócenia się („No Jesus = HELL”), czy z samego rana gromko recytują Biblię zgromadzonym w metrze grzesznikom, na pewno nie wzbudzają przychylności przeciętnego Koreańczyka. Podczas wizyty Papieża na własne oczy widziałam wałęsające się po ulicach grupki ludzi grających na bębnach i wieszczących nieuchronną karę za sprzyjanie siłom szatana, czyli głowie kościoła rzymskokatolickiego.
Wizyta papieża Franciszka na pewno była dla Koreańczyków powiewem normalności. Niestety nie wydaje mi się, żeby miała ona na dłuższą metę jakiś większy wpływ na bieg spraw w Korei. Gwanghwamun już posprzątano, pościągano sztandardy powitalne na cześć Papieża, a prezydent Park, chroniąc się za murem z ciał policjantów, odrzuciła kolejną prośbę ojca Yu Min o spotkanie i wprowadzenie akceptowalnego dla obu stron Specjalnego Prawa Sewol.